Jay Baruchel, jeżeli mam być szczera, pierwszy raz widziałam go chyba w Uczniu Czarnoksiężnika i biję się w pierś, że kompletnie nie zwróciłam na niego uwagi w owym tytule. Nic nie poradzę, już wtedy bardzo lubiłam grę aktorską Cage, tyle na usprawiedliwienie. Później z Panem Baruchelem spotkałam się przy Jak wytresować smoka i jakoś tak pomyślałam "a gdzie on jeszcze w sumie grał"? No więc zaczęłam szukać i powiem jedno, po 13 obejrzanych filmach/animacjach uważam, że aktor jest niedoceniany. Miał gorsze (Dobrzy sąsiedzi) i lepsze (Trocki) role, ale nie można mu odmówić czegoś, czego w aktorach się szuka, a przynajmniej czego ja szukam. Bardzo podoba mi się, że kiedy gra smutnego, naprawdę wygląda jakby coś się stało, z radością jest podobnie. Pamiętam scenę z "Dziewczyna z ekstraklasy" kiedy śmiał się tak realistycznie, że naprawdę mnie tym "kupił". Natomiast ukazywany przez niego strach (Ostatnia godzina), czy alienowanie się (This is the end), czy nawet szaleństwo (wspomniany już Trocki) są bardzo pozytywnie odbierane przeze mnie. Ubolewam nad faktem, że omijają mnie bardzo ciekawe tytuły jak Fetching cody czy I'm reed fish (brak napisów polskich). Jay jest według mnie "świeżą" odskocznią od napakowanych, przesadnie słodkich czy wręcz przeciwnie, wyraźnie męskich charakterów. Jay jest sobą.